Kontynuacja hitu z 2008 roku.
Jeżeli lubisz się bać, a do tego uwielbiasz dobre strzelanie, Dead Space 2 jest dla Ciebie tytułem obowiązkowym. Wymienione przed chwilą elementy gameplay'u były już kluczowe w pierwszej części. Tutaj zachowano ich smakowitość dorównującą oryginałowi. Za to mam wrażenie, że jest dużo straszniej. Same lokacje są zaprojektowane tak, iż wystarczy po nich pospacerować, powsłuchiwać się w dziwne odgłosy opuszczonych terminali, huczących szybów wentylacyjnych, aby poczuć napięcie. No i gdy w tym stanie nagle zza rogu z rykiem wypada infernalne monstrum, zdarza się krzyknąć i rzucić myszkę.
Klimat powala. Jako gracz mam ten feler, że sam gameplay to dla mnie 99% wartości danej gry. Fabuła jest drugorzędna. Dlatego tutaj powiem niewiele – jest kontynuacją pierwszej części. Tym razem poruszamy się po kosmicznym mieście położonym na Tytanie (jednym z księżyców Saturna), gdzie zaraza Znaku zaczyna zbierać swoje żniwo. Tragedia dzieje się więc na bieżąco. W kolejnych lokacjach natrafimy na ślady dopiero co dokonanych rzezi lub nawet będziemy ich świadkiem.
Oprócz mistrzowsko zrealizowanego klimatu survival horror, Dead Space zasługuje też na pochwałę za techniczne wykonanie. Udźwiękowienie jest perfekcyjne. Interface intuicyjny. No i last but not least – silnik graficzny. Miód cieknie z ekranu. Jestem pecetowcem i byłem w szoku, że mój nienajnowszy już sprzęt jest w stanie wyświetlić scenerie takiej jakości! Czasami całkiem rozległe lokacje, pełne ruszających się obiektów, mgieł, dynamicznego oświetlenia – wszystko rysowane bez gubienia klatek. To dowód na to, że jak się chce, to się może.
Krótkie podsumowanie – grać, grać, nie zastanawiać się!